Zwiesiłeś głowę. Dookoła krzyża stał tłum zawistny, drwiący z Twojej męki. Podli mężczyźni, okrutne kobiety.
Płaszcze, koszule, sutanny, sukienki. Staliśmy wszyscy żądni widowiska, starzy i młodzi, chłopcy i dziewczyny.
Jeszcze nie wiedząc, że ból niepojęty to okup za nas. To za nasze winy. Jeszcze nie wiedząc, że w konfesjonały
krew ta popłynie z Bożego rozkazu, że w niej znajdziemy ostatni ratunek, że nas obmyje do przyszłego razu. A może myśmy po prostu uciekli rażeni trwogą, Golgoty milczeniem.
I rozpaczliwie dalej uciekamy.
Ciągle ścigani Twoim przebaczeniem.