Po siedemnastogodzinnej podróży z Krakowa stanęliśmy w hotelu. Plan był prosty: kąpiel, kolacja, wizyta w bazylice Św. Franciszka i lulu. Posililiśmy się w pizzeri przy bramie miejskiej a gdy weszliśmy w obręb murów zmierzchało… I już było wiadomo, że ten dzień się tak szybko nie skończy. Z każdym krokiem odkrywaliśmy coraz to bardziej urokliwe zakątki a docierając w miejsca niedostępne dla motoryzacji doświadczaliśmy wrażenia powrotu do zaprzeszłej epoki. Idąc czekałem wyłaniających się zza węgła halabardników i obawiałem spadającej na głowę zawartości nocnika…