Z powodu niestrawności rumaka (sorry -niesprawności), Misiek zostawił mnie na posterunku, a sam wyruszył do wsi w poszukiwaniu jakiegoś weterynarza - od kóni. Jakiś się nawet znalazł, poklepał starą szkapę po zadzie, coś jej tam pospawał i stwierdził,że będzie jeszcze jeździć... Mieliśmy jednak spory poślizg w planach. Udaliśmy się więc tylko w stronę Sokolich Gór.